W Paryżu krem kajmakowy sprzedają w sklepach z serami. Sos w kolorze bursztynu czeka na klientów w kamionkowej misie. Sprzedawca nakłada go chochlą. Nie wierzę, że nie macza tam palca, gdy nikt nie patrzy:) Bo gdybym to ja stała za tą paryską ladą, wyjadałabym tenże kajmak bezwstydnie. I miała uczciwe alibi. Uczta dla duszy, takie zajęcie. Krem ze swoją słodyczą skleja rozdarte emocje. Moje podgrzała książka Davida Lebovitza, Amerykanina, który osiadł w Paryżu. Przepycha się tam w kolejkach i przystawia krzesło do piekarnika, by go zamknąć. On rozkochał się, choć nie bez bólu, w francuskiej stolicy, ja w Jego opowieściach. Poprosiłam o nie pod choinkę i sama podarowałam kilka egzemplarzy bliskim, bo uważam, że to najlepsza kulinarna książka sezonu. Pierwszy przepis, jaki wybrałam z Jego propozycji to francuska klasyka - czekoladowa tarta z kajmakowym kremem. Obłędna:)