Na bazie kremowego sernika bez spodu piekłam już sernik cytrynowy. Przyszedł czas na sernik pomarańczowy. Zwykła mąkę zastąpiłam mąką ziemniaczaną, dzięki czemu sernik mogą jeść osoby na diecie bezglutenowej. Cukier egoistycznie zastąpiłam (co zwykle robię) ksylitolem, bym mogła również go zjeść :) Sernik wyszedł jak zawsze kremowy, z delikatną pomarańczową nutą, która każdemu posmakowała. Skromna ozdoba z miechunki (physalis) w zupełności wystarczy. Owoce te dobrze komponują się nie tylko kolorystycznie, ale również smakowo, gdyż ich smak jest pomiędzy agrestem a pomarańczą. Aby sernik nie opadł, składniki powinny mieć temperaturę pokojową, dlatego jeśli piekę rano, to wyciągam wszystko na blat wieczorem (jeśli piekę wieczorem, to kilka godzin wcześniej). Równą powierzchnię zapewnia też niska temperatura pieczenia, bowiem przez większość czasu piecze się on w temperaturze 120 stopni. To mój sprawdzony sposób na kapryśne serniki ;)