Zachwyciłam się ostatnio francuskimi wypiekami, które dzięki intensywnemu szkoleniu właścicieli Lukullusa w paryskich szkołach cukierniczych dotarły do Warszawy . Panowie przez kilka miesięcy poznawali sekrety najlepszych deserów. Efektom tej nauki trudno się oprzeć. Obiektywnie stwierdzam, że lepszych tart w Polsce nie jadłam. Każda ma inny spód, niesamowicie delikatny, kruchy, bardzo maślany. Nadzienie to już absolutna słodka poezja. Pełen wachlarz smaku - od intensywnej limonki do gorzkiej czekolady. Zaczęłam skromnie od jednej, skończyłam rozsądnie na trzech:) W domu chciałam jeszcze więcej, więc sięgnęłam do mojej francuskiej biblii (Desery, Larousse) i ze wsparciem Pierre Herme upiekłam migdałowe ciasto. Migdałów w tarcie postanowiłam nie oszczędzać, kolejna warstwę stanowi więc frangipane - masa chętnie wykorzystywana w ciastach przez cukierników. Na wierzchu dominuje konfitura ze świeżych owoców leśnych. Najlepiej zrobić ją samemu. Dzięki dodatkowi cytryny nie brak jej orzeźwiającej kwaskowości.