Wśród osób dbających o linię, uprawiających sport, jest od pewnego czasu boom na kuloodporną kawę (bulletproof coffee). Za jej rozpropagowaniem stoi Dave Asprey, który po podróży do Azji, gdzie pije się herbatę z dodatkiem masła, przygotował podobnie kawę. Zaletą takiej kawy jest wzrost energii - z jednej strony kofeina, z drugiej łatwo przyswajalne, zdrowe tłuszcze. Podobno hamuje również łaknienie. Dla mnie to kulinarna ciekawostka i smaczne połączenie. Z opcji kaw bez mleka, ta (poza espresso) smakuje mi najbardziej. A to dzięki lekko kokosowemu smakowi (koniecznie musicie do tego użyć dobrej jakości oleju, nierafinowanego). Nie traktuję jednak tej kawy jako alternatywy śniadania, zdecydowanie wolę zjeść pełnowartościowy posiłek. W ciągu dnia taka kawa to jednak niezły kop i traktuję jako deser. I jak wszystko, z umiarem :)