Nic jej więcej nie potrzeba. Tylko pomidorów. Sporo. Tych malutkich, okrągłych. Sprawdzonych i soczystych. Ukrytych w tarcie tatin. Tej, której, jak jej kulinarna opowieść wskazuje, autorem jest przypadek. Albo roztargnienie. Bo pewna właścicielka hotelowej restauracji się pomyliła i nie tak, jak zazwyczaj, ułożyła nadzienie w tarcie. Zamiast na wierzchu jabłka umieściła na spodzie. Prozaiczny błąd rozsławił Stephanie Tatin, a mnie zachęcił do improwizacji. Klasyczna tarta tatin jest z jabłkami, we Francji działa nawet stowarzyszenie, które dba o zachowanie wierności oryginalnemu przepisowi. Kulinarni bluźniercy na całym świecie daleko odbiegają od podstawowej wersji. Mi na przykład wydało się właściwym zamienienie jabłek na pomidory. I zrobienie ze słodkiej wersji wytrwaną. Eksperyment uważam za całkiem udany.