Majowy długi weekend sprzyja spotkaniom. Tym nieformalnym, zwoływanym po przebudzeniu, na które najlepiej dociera się rowerem. To czas rozwianych włosów, nieśpiesznych rozmów, zakolegowywania się na nowo z naturą, koca w kratkę i kosza wypełnionego domowymi wypiekami. Buzię można bezkarnie wystawiać ku słońcu i mróżyć zadziornie oczy, w które pchają się zawadiacko ciepłe promienie. Czeka nas przyjemność brodzenia w piasku, zanurzania w smakach łąki pachnącej wciąż wiosenną świeżością, taplania w strugach lecącego, jak zwykle z nienacka, deszczu. Ten moment do niczego nie zobowiązuje, udziela urlopu od rutyny, nie potrzebuje planu, by być wyjątkowy.
Warto z tym majem być w zmowie, chwycić go za rękę i ukradniem zerknąć, co ma w ofercie. On pierwszy dzieli się bukietem konwalii, pachnie zniewalająco bzem i karmi nowalijkami. Rozpieszcza lubieżnie, zmysłowo podąża ku miłości, skraca dystans potrzeby pogawędkom toczonym do świtu. Maj prowadzi nas na ulubiony targ, funduje rozpustne śniadania i łagodzi wyrzuty po zbyt dużym deserze. Ustala nasze menu, więc gotują się w nim pierwsze szparagi i dylematy, czy lepsze wśród nich są białe, zielone, a może te rzadziej dostępne fioletowe. Serwuje truskawki, do zmiksowania w koktajlu, zatopienia w czekoladzie lub pogryzania z kleksem mojego ulubionego sera. Zaplata urocze wianki z kwiatów zrywanych ukradkiem. Podarowuje bukiety, które pachną miłością. Zarasza na randki i rozbudza ciekawość. Jest kreatwyny i żądny wrażeń.
Do kuchni maj zagląda ukradkiem wodząc na pokuszenie. Dajcie się mu uwieść i kupcie koniecznie wiązankę rabarbaru. Przyda się do turlania maślanych drożdżówek. Takich z miejscem do zagospodarowania. Wypełnijcie je serem, dobrym, by nie było niechcianych niespodzianek. Twarożek kanapkowo- sernikowy Mój Ulubiony składa się tylko ze śmietanki i kultur bakterii fermentacji mlekowej. Nie ma żadnych niepotrzebnych dodatków - konserwantów czy stabilizatorów. Jest naturalny, z lekko słonym posmakiem, który akurat wypiekom się nieźle przydaje. Gładko rozmarowuje się na kanapce i lekko miesza. Ma dużo wapnia, białka i witaminy z grupy B. Twarożek kanapkowo- sernikowy Mój Ulubiony zawiera 28% tłuszczu, więc dobrze wybrzmi w sernikach, pastach, czy, jak w mojej propozycji - stworzy udaną parę z zalecającym się do niego rabarbarem.
Drożdżówki są wdzięcznym piknikowym towarzystwem, pysznie sprawują się także w podróży i na rowerowej wycieczce. Bywają niewymagające. Dobrze jest upiec ich więcej i dzielić się tą przyjemnością. Sekretem sukcesu są składniki. Do ciasta przede wszystkim dodałam masło w kawałkach. Owszem, wyrabia się je w takim połączeniu trudniej, niż wtedy, gdy używam rozpuszczonego tłuszczu, ale efekt jest wart wysiłku. Ciasto wzmocniłam 2 łyżkami twarożku kanapkowo-sernikowego Mój Ulubiony. Drożdżówki wyszły puszyste, lekkie, bardzo delikatne. Wyraziście dopełnia je nadzienie, bardzo kremowe skoponowane z twarożku, żółtka i domowego cukru waniliowego. Wierzch stroią młody, polski polski rabarbar i migdały, które wzmacniają ten kremowo-kwaśny mariaż. To co, pieczecie swoje drożdżówki na majowy piknik?