Zupa rybna z grzybami

Do zrobienia zupy rybnej zainspirował mnie Grzegorz Łapanowski,   który podał przepis na zupę rybną z grzybami. Połączenie spodobało mi się na tyle, że musiałam spróbować :) Poza grzybami, moja zupa jest klasyczna, gęsta, z dużymi kawałkami ryb. Chciałam dodać jeszcze krewetki, ale tym razem miałam wyjątkową ochotę po prostu na rybę, zatem krewetki będą następnym razem. Zupa rybna z grzybami Do przygotowania zupy rybnej używa się głów. W zamrażarce mam zwykle kilka, bowiem zostawiam je, gdy kupuję rybę. Jeśli filetuję rybę na obiad, zostawiam również kręgosłup. W ten sposób nic się nie marnuje i zawsze mam podstawowe składniki do zupy rybnej - dokupuję tylko jedną świeżą. Zupa rybna z grzybami

Lubię gęste zupy. Aromatyczne kremy. Intesywne smakowe  doznania. Taki jest krem z selera doprawiony pleśniowym serem. Bardzo zimowy, energetyczny. Z mocnym uderzeniem pora i czarnego pieprzu.  Selerowi trudno grać główną rolę, jest zbyt mdły. Najczęściej bywa niezauważalnym dodatkiem. Jedym z wielu elementów bulionu. Dzięki tej zupie  przekonacie się, że  wzmocniony odpowiednim akcentem nabiera charakteru. Towarzystwo innych warzyw i mojej ulubionej oliwy z truflą pasują do niego idealnie. Grzanka razowego chleba też może się przy kremie z selera pojawić, ale to już tak bardziej niezobowiązująco. krem z selera Krem z selera  najlepiej przygotować tuż przed podaniem. Wtedy najbardziej wyczuwalne są wszystkie jej aromaty. krem z selera

Zatopiłam się w lekturze Białych Trufli. Apetycznej opowieści o   francuskim kucharzu, w którego kuchni wszystko miało właściwe miejsce. Georges'a Auguste Escoffier gotował dla gwiazd, polityków i kochanki. Wierzył, że tylko dzięki miłości do kobiety można być dobrym szefem kuchni. Był najlepszym. Potrafił zrobić jajecznice w ponad stu wersjach. Imionami ulubionych gości nazywał swoje dania. Jest autorem  najsłynniejszego podręcznika o francuskiej kuchni. Najpierw wydanego w wersji dla profesjonalistów, później dla gospodyń domowych. białe trufle Białe trufle są też dla mnie kulinarną inspiracją. W czasie podróży po francuskiej kuchni nabrałam ochoty na klasykę. Marzyła mi się rozgrzewająca, intensywna zupa cebulowa. Nieco słodka, gęsta, koniecznie doprawiona tymiankiem. zupa cebulowa Jedno z najzwyklejszych warzyw w tej zupie nabiera  wytwornego charakteru. Wzmocnione białym winem, odrobiną brandy, obowiązkowo z grzanką  i solidnym plastrem żółtego sera. Zupa, która jeszcze sto lat temu trafiła wyłącznie na stoły ubogich, dziś jest kwintesencją francuskiej najlepszej kuchni. zupa cebulowa

Do tej zupy wybierzcie żółtą cebulę. Nada jej odpowiedniej słodyczy. Nie żałujcie masła i soli  - na nich opiera się francuska kuchnia. Zupę po ugotowaniu można zmiksować i podać w postaci kremu, ale w ogryginale piórka cebuli  powinny być wyczuwalne. I w takiej wersji Wam francuską klasykę polecam.

Zupa z czerwonej kapusty

Czerwoną (modrą) kapustę używałam głównie do surówki, którą bardzo lubię zimową porą. Nie wierzyłam, że może smakować tylko w takiej postaci :) Dlatego zrobiłam zupę z czerwonej kapusty, która jest słodko-kwaśna, mocno doprawiona pieprzem.   Jest bardzo smaczna i rozgrzewająca, idealna do zjedzenia po przyjściu z zimowego spaceru z kromką żytniego chleba. Zupa z czerwonej kapusty

Ma uzdrawiającą moc. Tak zapewniał mnie starszy Chińczyk z Honkongu, który w Londynie prowadzi wietnamską restaurację. Siedziałam przy stoliku zakatarzona, z bolącym gardłem i szumem w głowie, a On powiedział, że zupa Pho będzie dla mnie najlepszym lekarstwem. Następnego dnia miałam obudzić się zdrowsza. Dostałam ogromny talerz gorącego bulionu z wołowiny. Zatopione były w nim soczyste kawałki mięsa. Obok na talerzu pojawiły się kiełki fasoli, liście bazylii, papryczka chilli, limonka. Do zupy miały trafiać według potrzeb. Bulion był intesywny, perfekcyjnie doprawiony nutą orientalnych przypraw, intensywnego cynamonu, anyżu. Zjadłam, popiłam zieloną jasminową herbatą i ... następnego dnia naprawdę czułam się zdecydowanie lepiej:) 1-DSC_0072  

Ta zupa była na naszym bożonarodzeniowym stole zawsze. Okraszona opowieściami babci, która szukała jej smaku w dziecięcej pamięci budziła zdziwienie gości. Kompot z suszu brzmiał znajomo, ale zupa? Niektórym uparcie trudno było taki duet zaakceptować. Ja bez niej nie wyobrażam sobie grudniowych świąt. Przez lata przyglądałam się, jak powstaje, teraz od siebie dodaję nutę cynamonu, wzmacniam ziarnami wanilii i odrobiną kardamonu. Usunęłam z niej  za to słodką śmietanę. Zupa jest bardzo bożonarodzeniowa, pachnie korzennymi przyprawami i najcieplejszym, bo wielopokoleniowym, rodzinnym wspomnieniem.  

Wrześniowy tydzień spędziłam nad morzem. W jednej z miejscowości odkryłam niepozorną tawernę, a w niej kucharza, którzy dekadę życia spędził na kutrze. Z nostalgią wspominał poranne połowy i z  dumą podkreślał swoje umięjętności oprawiania ryby. Nie przekadzały mu w tym spore ilości wypijanego piwa:) Serowowana u niego ryba była jedną z najlepszych, jakie jadłam. Dałam się namówić nawet na flądrę, w której zwykle przeszkadzają mi ości. Każde popołudnie zaczynałam jednak  od zupy. Gotowanej na bulionie, ze świeżymi warzywami. W domu udało mi się odtworzyć jej aromat.

Sama byłam ciekawa tego duetu. Powstał, bo nie mogłam się oprzeć zarówno dyni, jak i szałwii.  Pęczek tej ostatniej leżał  niepozornie na  moim ulubionym targowym stoisku. Zaglądam tam za każdym razem z tą samą obietnicą, że nie dam się uwieść zapachom. A potem stoję w kolejce i układam menu. Szałwia poszatkowana i delikatnie otulona masłem miała być do makaronu. Skończyła w zupie. I bardzo dobrze, bo słodkiej dyni nadała charakteru.

Tak sobie pomyślałam, że papryka i pomarańcza mogą nawiązać całkiem udaną przyjaźń. Jedną udusiłam,  drugą odarłam ze skóry i wycisnęłam z niej  wszystkie soki. Emocję podkręciłam chilli. Powstał uwodzicielsko pyszny krem. Dobry zarówno schłodzony, jak i mocno podgrzany. W wolnej chwili spróbujcie:)

Przyznaję - nie rozumiem niechęci demonstrowanej wobec zup owocowych. Dla mnie takie chłodniki są kwintesencją wakacyjnych obiadów. Zjadam z przyjemnością w każdej postaci, z każdych owoców. Absolutnym letnim  numerem jeden jest   dla mnie jednak zupa wiśniowa. Zagęszczona waniliowym budyniem, oprószona cynamonem. Zróbcie, spróbujcie, oceńcie. I zakochajcie się na zabój:)