Choć nazwa to sugeruje, ten deser nie ma nic wspólnego z tradycyjną szarlotką. Bijący rekordy popularności i odmian w Europie, wymyślony został przez Anglików, którzy specjalnie dla niego zrobili okrągłe, niezbyt głębokie naczynie i wypełniali je biszkoptami. Potem do środka wlewali marmoladę i zapiekali. Na cześć żony króla Jerzego III deser nazwali Charlottą. Francuzi nie mogli być gorsi od swoich sąsiadów i po pewnym czasie zaczęli serwować własną wersję, też wykładaną biszkoptami, tyle, że schłodzonymi i podawanymi z lodami albo bitą śmietaną. Jest też rosyjska odmiana, z jabłkami. Moja charlotta jest wypełniona ciepłym kremem i porządnie schłodzona. Byłam bardzo dumna, gdy bez problemu udało mi się wyjąć delikatną kompozycję z naczynia i tak się nią zachwycałam, oglądając z każdej strony, że aż doprowadziłam ją do upadku. Na szczęście miała mocne podwaliny i bez trudu postawiłam ją do pionu:) Ten deser dedykuję mojej ulubionej Charolotte:)