Zielony koktajl z liści kalarepy, nektarynki i soku z pomarańczy

Gdy Pani w warzywniaku zapytała się mnie: "Oberwać liście od kalarepy?" wprowadziła mnie w lekkie osłupienie. A moja mina z kolei wprowadziła ja w taki sam stan. Jak to wyrzucić liście z kalarepy? Absolutnie! Można je bowiem dodać do zupy, zrobić z nich pesto (jak radzi Kasia Gubała w książce "Warzywa górą") lub zrobić z nich zielony koktajl. Dlaczego? Otóż liście kalarepy mają najwięcej właściwości odżywczych. Znajdziecie tu bowiem witaminę A, C oraz z grupy B. A także potas, wapń, magnez, żelazo, sód, kwas foliowy i karoteny. Wybierzcie młodą kalarepę z mniejszymi liśćmi - są smaczniejsze. Zielony koktajl z liści kalarepy, nektarynki i soku z pomarańczy

Gdyby w szkole był przedmiot o jedzeniu, chciałabym, żeby moje dzieci uczył Grzegorz Łapanowski. Chłopak z kuchennym biglem, który zaraża smacznym optymizmem. Autor projektu Szkoła na Widelcu i kulinarnego studia Food Lab w najnowszej książce wielkości szkolnego dziennika, wystawia oceny poszczególnym produktom. Jego Wzór na Smak to  obowiązkowy podręcznik  dla kulinarnych pasjonatów, bo rozwiewa wszelkie wątpliwości. Zanim  kucharz poda nam przepis, najpierw skrupulatnie opisuje składniki. Powie, że cukinia lubi migdały cytrynę i tymianek, w innej wersji sprawdzi się z czosnkiem, pieczarkami i natką, dobrze jej będzie też w towarzystwie jajka, parmezanu i masła. W krótkim opisie zawiera kilka pomysłów na wykorzystanie tego warzywa, a jak już go skończy, dorzuca w bonusie 2 całkiem ciekawe, rozbudowane koncepcje. Taki wzór na smak Grzegorz Łapanowski wykorzystuje w całej swojej dość obfitej treściowo książce. Proponuje rozmaite połączenia   odpowiednie dla przedstawianych produktów. Zestawienia tworzy nie tylko słowami, ale i grafiką wyraźnie inspirowaną szkolnymi podręcznikami. Seler ma swój zbiór oraz podzbiory, a w nich dodatki, które mu, zdaniem kucharza bardziej i mniej pasują. Podoba mi się taka zabawa, to mrugnięcie okiem i wejście w nauczycielskie tony. Nie jest jednak nudno i moralizatorsko, bo wiedzę  Åapanowski serwuje  energicznie, więc czerpać chce się z niej łapczywie. Wzór na smak jest złożony z miłości do jedzenia. Składnikowo zachłanny, zdjęciowo bogaty, przepisowo inspirujący. Grzegorz Łapanowski udziela  subiektywnej lekcji, z jednej strony kłania się bezpiecznej klasyce, a z drugiej puszcza oko ku improwizacji. Jego pomysł ma być zaledwie ziarnem zasianym na kulinarnej ziemi, po której wciąż niepewnie stąpają czytelnicy. Jeden klucz  jest niezawodny - wybor najlepszego produktu. Bez względu na danie, kuchnie, porę dnia. Jędrny kalafior, słodka marchewka, chrupiąca rzodkiewka, one zawsze powinny najważniejsze. Technika, kompozycja, konsystencja - to dodatki, które mogą danie wznieść na smakowe wyżyny, ale bez dobrej podstawy nie ma szans na pyszny sukces. Kucharz ma swoje sprawdzone źródła skąd przywozi świeże zioła, warzywa, czy mięso i zachęca, by każdy takich lokalnych dostawców poszukał u siebie. A przed zakasaniem rękawów i rozpoczęciem gotowania trzeba z dominującym elementem dania się zaprzyjaźnić, poznać jego rodzinę, fakturę, aromat. To ułatwi komponowanie przepisu i zmniejszy ryzyko wpadki. Szczególnie podoba mi się opowieść o tym, jak budować danie. To jeden z rozdziałów, w których autor kładzie swoje kulinarne serce na stół i rozkłada jedzeniowe emocje na detale. Między słowami znowu rzuca przepis, nieco chaotycznie, ale ten jego schabowy w panko, japońskiej panierce z kapustą od baby jest tak autentyczny, że aż chce się ten wzór odtworzyć w swojej kuchni. Bo choć w najlepszych restauracjach każde danie buduje zespół ekspertów z szefem kreatywnym na czele, w domu liczy się prostota. To skromność gwarantuje daniu harmonię, więc Łapanowski namawia do ograniczenia. Nie chce w kuchni "bizancjum" lecz minimalizmu w postaci 2-3 połączonych właściwym wzorem składników. Wzór na smak to manifest. Apel o docenianie dobrego jedzenia, skupianie na wartościowych składnikach i szukanie najlepszych produktów. Grzegorz Łapanowski ma swoją kulinarną misję, w tej książce pokazuje też, jak on kulinarnie dojrzał, czego się nauczył, z jakich doświadczeń czerpie, czego chce. Wzór na smak ma sobie pewną dwuznaczność, bo z jednej strony okraszony jest pomysłami do wykorzystania, a z drugiej mobilizuje do samodzielnej kreatywności. To jedna z lepszych książek kulinarnych, więc nie zdziwię się, gdy za chwilę trzeba będzie dodrukowywać egzemplarze:)   Wzór na smak Grzegorz Łapanowski Wydawnictwo Full Meal Publishing House Książka w dobrej cenie jest do kupienia w internetowej księgarni BookMaster    

Eliza Mórawska uczyła mnie piec chleb. Sama o tym wsparciu nie ma nawet pojęcia, bo robiła to wirtualnie, dając szczegółowe instrukcje na swoim blogu White Plate. To jedna z cieplejszych stron w sieci. Taka bardzo domowa, z rodzinnymi opowieściami w tle,w które mimochodem autorka gustownie wplata przepisy. Dotąd słynęła z pieczywa i deserów, wiosną przeszła na lżejszą stronę mocy i wydała książkę z planem zdrowych posiłków. Na zdrowie to demonstracja siły warzyw i owoców. Są w porannej owsiance, lekkim obiedzie i makaronie na kolację. Każdy przepis jest naturalnie prosty do odtworzenia, bo Eliza Mórawska wspiera w kuchni ideę skromności. Nie sili się na wyszukane kompozycje, gotuje z tego, co ma najbliżej. Wierna kalendarzowi natury, w sezonie nie traci apetytu na jarmuż z dymką i malinami, mizerii dzięki mięcie dodaje animuszu, a hołd wielkopolskim korzeniom męża oddaje gzikiem z pyrą.

Zapachniał w końcu bez i skusił do porannej kawy osładzanej promieniami słońca. Już można łapać energię od natury, czerpać siłę ze spaceru po parku i cieszyć się długim, ciepłym dniem. To najcudowniejszy czas w roku, soczystości owoców, warzyw i kwiatów układanych w balkonowych doniczkach. Mam moment, by być trendy i wcielić w swoje kulinarne życie sugestie smakowe, które są do obowiązkowego wykorzystania w 2017 roku. Tak na podstawie badań orzekli fachowcy od jedzeniowego marketingu, a ja wybieram z długiej listy, to co mi najbardziej pasuje. Wake+cake, czyli ciasto na śniadanie to ma być hit w tym sezonie, ja  jestem zdecydowanie na tak, szczególnie teraz, gdy poranek  zaczyna się wcześniej i daje szasnę na delektowanie. Do rozpoczęcia dnia na słodko dorzucam jeszcze  modę powoli przemijającą na ciasto bezglutenowe. Zamieniając mąkę pszenną na  na gryczaną, dodaję odwagi, tym  co nie wierzą, że nie będzie smakowało zanadto gryką. Jest słodko, dobrze i tak akurat na  początek dnia.

Sałatka z halloumi i pistacjami z pomarańczowym dressingiem

Mój organizm stanowczo domaga się lata, albo przynajmniej prawdziwej wiosny :) Spragniona jestem zieleni, nowalijek i owoców. W jadłospisie dominują szparagi, rabarbar i sałatki. Dodatki do nich jeszcze ubogie (poza rzodkiewką oczywiście, ale nie ukrywam że czekam na prawdziwe pomidory, prawdziwe truskawki i nasz polski groszek). Poza latem, spragniona jestem podróży, choćby takich jak ostatnia wyprawa do Grecji z Kubą Korczakiem. Dlatego tymczasowo wspomagam się wspomnieniami i snuję plany na tegoroczny wyjazd, jedząc sałatkę z halloumi (zdając sobie sprawę, że halloumi jadłam po raz ostatni właśnie w Grecji, na Poros). Sałatka jest ekspresowa i pyszna. Pomarańcze dodają orzeźwienia, grillowane halloumi letni smak, a pistacje chrupkości. Jeszcze lepsza (przetestowane!) jest z dodatkiem podduszonych na maśle zielonych szparagów.

Smażony okoń

Często powtarzam, że najprostsze jedzenie jest najlepsze. Tak jest z tym okoniem, wspomnieniem mojego dzieciństwa. Jako córka wędkarza karmiona byłam często rybami. Zwykle w siatce, z która wracał tato do domu, najwięcej było płotek i leszczy. Ale wśród nich zdarzały się rarytasy jak szczupaki, sandacze, liny, byczki czy okonie. Zarówno byczki, jak i okonie należały do moich ulubionych ryb. I zawsze trafiały się mnie, jako najmłodszej w rodzinie :) Dlatego jak tylko zobaczyłam w rybnym okonie, bez namysłu je kupiłam. I zrobiłam je jak moja mama, oprószając tylko w mące. Comfort food w najlepszym wydaniu :) Smażony okoń

Jeśli nie mam pomysłu na zabawę z dziećmi, wysyłam je do... kuchni. Pozwalam rozsypywać mąkę, mieszać palcami  w cieście i foremkami wykrawać ulubione kształty. Niesamowicie kusząca jest dla nich  szafka z gadżetami do pieczenia. Buszowanie  wśród  blaszek, papilotek i kolorowych posypek  sprawia dzieciom ogromną frajdę. Wprawdzie potem znajduję niektóre elementy w pudłach z zabawkami, ale powoli się przyzwyczajam do uszczerbków w moich zbiorach:) Najchętniej razem pieczemy ciasteczka. Są tak łatwe, że poradzą sobie z nimi bez problemu nawet najmniejsze ręce. Staram się wymyślać przepisy,  w których  trzeba używać miksera, a wystarczy  po prostu połączyć kilka składników w misce. Wspólnie robione ciasteczka muszą też szybko się upiec, bo dzieci nie mają za dużo cierpliwości i przebierają nogami przed piekarnikiem. Inspiracją do pieczenia są dla mnie składniki, które mam pod ręką. Przed weekendem dostałam paczkę z Lidla, a w niej produkty, które można od najbliższego poniedziałku (24 kwietnia) kupić w sklepach tej marki. W Lidlu rozpoczyna się Tydzień Grecki, więc na półkach pojawią się oryginalne oliwy, pyszne antipasti, charakterystyczne sery i łamiące postanowienie o diecie słodycze. Ja mam spory zapas chałwy, która  spogląda  radośnie  i mówi: zjedz mnie natychmiast. Jeszcze walczę, ale obawiam się, że polegnę. Zanim  Wy  wyruszycie na wakacje, zaproście śródziemnomorski smak do swojej kuchni:) Ja zaczęłam od deseru, czyli maślanych ciasteczek z kakaową pastą sezamową. Pasta jest tak pyszna, że nadaje się do wyjadania łyżeczką prosto ze słoika:)

Minimalist Baker - Dana Schultz

Założeniem książki "Minimalist Baker" jest to, aby przepisy nie zawierały więcej niż 10 składników i były do przygotowania w 30 minut. Blender to jedyne potrzebne urządzenie do przygotowania niektórych przepisów, w pozostałych wystarczy tylko wymieszać składniki. To idealna opcja dla wszystkich zapracowanych i tych, którzy nie lubią w kuchni spędzać zbyt dużo czasu. Ale lubią za to dobrze zjeść :) Minimalist Baker - Dana Schultz Autorką książki jest Dana Shultz, prowadząca jednego z najpopularniejszych blogów amerykańskich - Minimalist Baker.

Tort czekoladowy

Nie wiem kiedy to się stało, ale mój mały siostrzeniec właśnie skończył 18 lat ;) Z tej okazji musiał powstać tort :) Torty piekę rzadko (jak chrześniacy byli mali, to piekłam truskawkowy tort dla dzieci), a biorąc pod uwagę fakt, ze na jego przygotowanie nie miałam za dużo czasu dekoracja musiała być prosta ;) Trochę inspiracji, zamysł w głowie co chcę i efekt taki jak na zdjęciu. Tort bardzo czekoladowy, na mokrym spodzie (bazujący na tym przepisie, ale ze zmianami). Krem z mascarpone, śmietany i czekolady. Brzmi dobrze, prawda? :) tort czekoladowy