Z dynią kumpluję się sezonowo. To taka znajomość, która nabiera rumieńców jesienią i trwa do pierwszych wiosennych nieśmiałych słonecznych promieni. Dynia jest wierna, cierpliwa, niezwodna i odporna. Na moje romanse także. Gdy skruszona w październiku wracam do niej i zapraszam do kuchni, wchodzi z przytupem. Zna swoją wartość i moc. Ja cenię ją za brak kaprysu, chęć dopasowania i cały pakiet witamin.
Dynia oczyszcza organizm z toksyn i jest lekkostrawna. Do tego szaleje ilościowo, bo jej rodzina liczy 760 gatunków, ale najłatwiej trafić na kilka z nich zaledwie.
Dynia zwyczajna – okrągła, pomarańczowa, wymaga wzmocnienia przyprawami, bo sama smakowo jest mało wyrazista
Hokkaido, ma twardą, ale jadalną skórkę i orzechowy miąższ. Idealna do pieczenia i gotowania.
Calabaza pojawia się zimą, jest wielka i słodka. Ma jasne wnętrze
Piżmowa przypomina gruszkę, jest słodka i najlepiej wykorzystywać ją do deserów
Sweet Dumping drobna, blada, można ją faszerować
Makaronowa – do rozpoznania dzięki podłużnemu kształtowi i nitkom, które można łączyć surowe w sałatach.
Muszkatołowa trudna do obrania, ale w środku nagradza pomarańczową intensywnością. Genialnie smakuje w surowej postaci, ale i przyda się do zrobienia puree.
Dynia jest dość łatwa w uprawie. Nie wymaga specjalnej troski. Podpatruję, jak rośnie pięknie kilka jej odmian w jednym z moich ulubionych ogrodów w Drzewcach. Siłą konceptu restauracji Water&Wine jest natura. Większość warzyw i owoców, które trafiają na talerze gości pochodzi z hodowli rozpościerającej się tuż za oknami kuchni. Nasiona w Drzewcach do ziemi trafiły w czerwcu i bez sztucznych nawozów zmieniły się w atrakcyjne okazy, które możecie zobaczyć na zdjęciach niżej. Teraz czekam na intrygujące dyniowe pomysły, które ekipa Water&Wine zaserwuje gościom na kolacji. Zaglądajcie na ich profil na FB, to też sie dowiecie:)
Namawiam też do korzystania z dyniowej dobroci! Dogadujcie się z nią intensywnie. Jeśli potrzebujecie rozgrzania ukręćcie w dużym garnku gulasz. Dorzuciłam do niego czerwonej fasoli, ale i białą i ciecierzycą będzie mu dobrze. Najlepiej napiszcie własną dyniową historię, a mój przepis potraktujcie, jak inspirację.
Jesienny rozgrzewający gulasz z dyni
Składniki:
500 g dyni – użyłam hokkaido
200 g ugotowanej czerwonej fasoli
4 pomidory
2 cebule szalotki
2 ząbki czosnku
mała papryczka chilli
50 g orzechów włoskich lub pestek dyni
łyżka miodu lub syropu z agawy
2 łyżki oleju z pestek dyni
sok z połowy cytryny
pół łyżeczki cynamonu
garść natki pietruszki
sól, pieprz
3 łyżki oliwy
Dynię obierz, pokrój w kostkę. (nie wyrzucaj skórek, przydadzą się w kolejnym przepisie) Pomidory także pokrój w kostkę. Cebulę, papryczkę i czosnek posiekaj. W garnku rozgrzej oliwę, podsmaż na niej cebulę i czosnek oraz papryczkę. Dodaj cynamon, sól, pieprz, posiekane orzechy i wrzuć dynię oraz pomidory. Duś całość przez 3-4 minuty, aż warzywa puszą sok i zmiękną. Wtedy dodaj ugotowaną fasolkę, dopraw sokiem z cytryny, miodem i natką pietruszki. Gotuj gulasz przez 10 minut – tak, by warzywa się nie rozpadły. Na koniec wymieszaj z olejem z pestek dyni. Możesz podawać go z kaszą, ryżem lub pieczywem. Świetny jest także z grzankami z czerstwego pieczywa.
3 komentarze
Dominika says:
Muszę spróbować tego gulaszu :) Uwielbiam przepisy z dyni, więc tym chętniej go spróbuję!
Sylwia says:
Polecam, dziś usłyszałam, że dynia jest afrodyzjakiem i koniecznie trzeba ją zjadać od października do listopada:)
Lidka says:
Gulasz z dyni?:) Nie wiedziałam, że można ją przygotować w takim wydaniu. Bardzo mnie zaciekawił ten pomysł. Mam dynię w domu i zastanawiałam się jak ją wykorzystać. Lubię poznawać nowe smaki, więc chętnie wypróbuję przepis. Mam nadzieję, że przypadnie również do gustu mojej rodzinie. Bardzo ciekawy pomysł :-)