Zieloną kawę odkryłam całkiem niedawno. Początek tej znajomości był dość cierpki, bo smak, no cóż, od tradycyjnej palonej kawy ma daleki. Bliżej jej zdecydowanie do zielonej herbaty. Jak ktoś tę lubi, to i do surowej wersji kawy szybciej się przekona. Mi już się udało, jej filiżanka budzi mnie codziennie. Na początku dosładzałam miodem, teraz pijam gorzką, ale za to wzbogacam szczyptą słodkich przypraw. Na zimno z mlekiem sojowym spróbowałam w czasie upałów i wyszło fajnie. Tak bardzo, że Wam polecam.
Wszystkie składniki wymieszałam i wrzuciłam do blendera kielichowego Russell Hobbs. On też jest ze mną od niedawna, dostałam go przy współpracy z konkursem organizowanym przez producenta tego sprzętu.
Blender sprawdza się genialnie, jest łatwy w obsłudze i solidny. Szklany dzbanek to jedna z jego zalet, mam nadzieję, że nawet, jeśli mi, o co przy moim chaosie nietrudno, wypadnie, to wyjdzie z tego boju zwycięsko. Na taki bowiem wygląda. Tymczasem wykorzystuję go niemiłosiernie, codziennie niemal pracuje na pełnych obrotach. W końcu taki sezon. Koktajle owocowe na zamówienie męża, zielone smoothie dla mnie, lemoniady i obowiązkowe zupy kremy. Jest co robić i dobrze, że czym:)
Zanim ten blender Russell Hobbs pojawił się w mojej kuchni używałam do miksowania tego rodzaju potraw blendera ręcznego. Sprawdzał się dobrze i wcale nie poszedł w odstawkę, po prostu podzielił się pracą. Kielichowy jest znacznie wygodniejszy, rozdrabnia szybciej oraz dokładniej. Raz, dwa, mam ukochane gazpacho albo poranną dawkę energii w postaci lekkiego napoju. Mycia też niewiele, ot, tyle, co dzbanek. Podoba mi się jego desing i podświetlana tarcza. W zależności od używanej mocy blender nabiera innego koloru. Fajnie to wygląda wieczorem, bo mruga sobie zabawnie. Czy ułatwia pracę? Dla mnie w praktyce to gadżet, bo i tak zawsze sprawdzam na jaką moc, a nie barwę, ustawiam pokrętło.
Na blender kielichowy zdecydowałam się w zasadzie z powodu dziecka. Czeka mnie przygotowywanie papek i innych rarytasów dla malucha, więc wiem, że tu będzie niezawodny. Miksuje idealnie, na puch niemal, bez wysiłku. To ważne w tym przypadku, więc polecam innym mamom, które same robią posiłki dla swoich bobasów. Można śmiało robić te wszystkie marcheweczki, kurczaczki i smakołyki.
Doceniam też , że blender świetnie radzi sobie z lodem. Tego mi dotąd brakowało. Dzięki tej funkcji powstało moje frappe z zielonej kawy. Nie zużyłam wiele energii, wystarczyło kilka ruchów i napój był gotowy. To mi się podoba, bo lato i potrzeba takich dodatków przede mną. Na razie proponuję tym, którzy nie próbowali, by wykorzystali moją inspirację:
składniki na kawę frappe:
- szklanka świeżo zaparzonej zielonej kawy
- pół szklanki mleka sojowego naturalnego
- kilka listków mięty
- kilka kostek lodu
- łyżeczka ekstratu z wanilii
Kawę wymieszać z mlekiem, wlać do blendera, zasypać miętą, dodać ekstrat z wanilii oraz kostki lodu i zmiksować. Przelać do szklanki, udekorować powstałą pianką.
1 Response
otomin says:
Nigdy nie wierzyłem w żadne pigułki pomagające schudnąć i to był wielki błąd.Dzięki zielonej kawie odchudziłem się bez męczarni nawet z mojej dużej wagi. Chciałem schudnąć czuć się młodziej i zdrowiej. Zły stan samopoczucia. Mniej siły. Każdy, kto ma kilka kilogramów za dużo wie o co mi chodzi. Musiałem coś z tym zrobić. Tabletki z ekstraktem pomogły mi ograniczyć apetyt. A kiedy nie jesz za dużo (czytaj nie żresz jak świniak), ilość spalanych kalorii niezbędne do odchudzenia była znikoma w porównaniu do kuracji odchudzającej bez zielonej kawy. Jeden, dwa, po sprawie. 28 kg mniej w nieco ponad trzy miesiące i od razu czuję się zdrowy. Odmłodziło mnie to o jakieś 10 lat. Polecam