Z niewidocznych głośników sączy się leniwie serbskie radio. Szef kuchni też jest z Serbii. W karcie za to, niczym w tytułowym kotle,pomieszał uczciwie rozmaite bałkańskie smaki. Jest słony rumuński ser, serbska pasta z mocno grillowanej papryki, pyszny pomidorowy ajvar, który pamiętam z Macedonii.
Do Bałkańskiego Kotła trafiam dzięki Tygodniowi Restauracji. Akcję, organizowaną przez Groupon z przyjemnością promujmy, bo daje szansę na odkrycie nowych miejsc. Niektóre wpisuję na stałe do swoich ulubionych, są też niestety takie, gdzie więcej nie zajrzę. Samo smakowanie jest ciekawe i wciąż zaskakujące. Do skrytego w gąszczu ursynowskich bloków Bałkańskiego Kotła pewnie sama bym nie dotarła. I wiele przy tym straciła:)
Na upał pozostawiony za drzwiami idealne jest zimne białe rumuńskie wino. Delikatnie wytrwane, dobre i tanie. Do tego towarzysząca nam kelnerka dba o to, by kieliszki były ciągle pełne. Pierwszy plus trafia więc szybko do kotła. Drugi na razie nieco może wyrost jest za przygotowane dla gości Tygodnia Restauracji menu. Na przystawkę i jedno z dwóch dań głównych do wyboru są kalmary. A je kocham po prostu, bardziej nawet od tygrysich krewetek. Zanim jednak nastąpi kalmarowy triumf dostajemy „czekadełko”- na miejscu wypiekany pszenny chleb z paprykową pastą. Pasta jest kremowa, mocno dzięki serowi słona i zapowiada niezły ciąg dalszy.
Kalmary są w bałkańskim stylu. Pierwsze smażone w cieście z oliwą i czosnkiem oraz jogurtowym gęstym sosem. Znikają błyskawicznie, z mężem dzielimy się nimi uczciwie, doceniając jędrność i chrupkość. Interesująca jest tkwiąca między nimi ziemniaczana sałatka z cytrynowym akcentem i świeżymi ziołami. Plastry ziemniaków są grube i co, ważne nierozgotowane. Na taki upał cytrusowa wersja ziemniaków bardzo mi się podoba.
Druga wersja kalmarów sprawia nam niespodziankę. Wetknięte równo na patyk wyglądają zacnie, ale to co mają w sobie najlepszego kryją w środku. Kalmary nadziewane są bogato kaskvalem – serem z Rumunii, który, jak wyjaśnił nam później kucharz, jest taką trochę mieszanką mozzarelli i fety. Niby ciągnący, a jednak twardy, nieco kremowy i wilgotny jednocześnie. Dojrzewa długo, słony obowiązkowo, więc w pozostałych dodatkach sól pojawiła się już z rozsądkiem. Kalmary zgrillowane pierwszorzędnie, przyćmiły swą siłą sałatkę z ziemniaków po dalmacku.
Po kalmarowej uczcie zwróciliśmy się w stronę bałkańskiej klasyki – jagnięciny. Mięso grillowane było na gałązce rozmarynu, który zostawił swój charakterystyczny aromat. Szaszłykowi towarzyszyły faszerowane serem szopskim ziemniaki i tradycyjna sałatka z pomidorów, papryki i ogórka. To smak moich wakacji z Bułgarii, tam jednak ser był obficie dodawany do warzyw. W tym zestawie rozsmakowaliśmy się oboje, wypełniając żołądki solidnie. Porcje niemałe, do tego i kalorycznie obficie, ale za to smakowo rewelacyjne. Jagnięcina soczysta i miękka, doprawiona bez zbędnych udziwnień.
O deser poprosiliśmy z dwóch powodów. Åakomstwa i chęci sprawdzenia, czy kawowy tort bezowy dorównuje moim bezowym wypiekom, które bez fałszywej skromności uważam za wybitne:) Bezowa warstwa była spora, pod nią lekka pianka i intensywnie kawowy krem. Słodki, ale bez przesady, co cenię, bo nie ma nic gorszego niż uśmiercony ciężkością cukru deser. Beza zdała egzamin, choć nie wiem na ile jest bałkańska:)
Bałkański ten kocioł jest na pewno. I na talerzu i wnętrzu. Klimat wystroju nie przytłacza folklorem, a zarazem pozwala chłonąć bałkańskie akcenty. Restauracja ma nie tylko świetne menu w rozsądnej cenie ( przystawki około 15 złotych, dania główne 30-40, pół litrowa karafka domowego wina niecałe 30 zł), ale, co dziś nie jest tak naturalne – obsługę. Kelnerka znała dobrze kartę, wyjaśniała wszystkie wątpliwości, nie była przy tym uciążliwie nachalna. Sympatycznym dopełnieniem był kucharz, który przyszedł do stolika, by zapytać o wrażenia. Odkrył przy tym przed nami smaki, których w Jego daniach nie rozpoznaliśmy. Takie podejście lubię, bo w zasadzie bez trudu dopieszcza gości i zostawia miłe wspomnienie.
Jeśli chcecie rozsmakować się w warszawskich Bałkanach, koniecznie rezerwujcie stolik na Ursynowie. Gdy my go opuszczaliśmy zapytany przeze mnie mąż o wrażenia odpowiedział, było dobrze, niestety… Niestety, bo nie ma się do czego przyczepić, będziesz musiała napisać tekst pochwalny, a takie bywają podejrzane:) No cóż, po tym, co dostałam na talerzach, polecam Bałkański Kocioł z czystym sumieniem!
Bałkański Kocioł
KEN 88, lokal U8 (metro Stokłosy)
tel. do rezerwacji: 22/2452829
1 Response
Kryspin says:
Kalmary wyglądają wybitnie..