Nigdy nie zapomnę to nowa restauracja – otwarta 30 marca we Wrocławiu. Miałam przyjemność być na kolacji w przeddzień oficjalnego otwarcia. Powiem wprost: brakowało takiego miejsca we Wrocławiu, gdyż wciąż jest niewiele podobnych miejsc. Miejsc ze smakiem, pomysłem z przyjaznymi cenami. Restaurację prowadzą dwie młode dziewczyny, które z pasja opowiadają o tym miejscu. Widać, że włożyły w to wiele wysiłku i stworzyły miejsce bliskie im sercu. I chyba nie tylko im, bowiem wszyscy zaproszeni goście byli pod wielkim wrażenie.
Więcej zdjęć znajdziecie na naszym facebooku
Ale po kolei :) Restauracja mieści się poza centrum, przy nowym osiedlu. Bez problemu jednak można tam trafić, więc nie powinno być dla Was przeszkodą, aby się tam wybrać. Wieczorem w progu witają nas zapalone lampiony, zachęcając do wejścia. W środku ciepłe wnętrze, idealne na spędzenie czasu ze znajomymi i bliskimi.
A jedzenie?
Każda potrawa jest przemyślana od początku do końca, nic nie znajduje się w niej przypadkowo. Sposób podania uzależniony jest od potraw. Wszystko to, to efekt 2-miesięcznych przygotowań i prac nad menu. Menu będzie zmieniane 5 razy w ciągu roku, więc możemy spodziewać się sezonowych produktów. Każda zmiana menu prawdopodobnie będzie poprzedzona kolacja degustacyjną. Karta jest krótka, co wzbudza moje zaufanie, że potrawy są świeże.
Szefem kuchni jest Krzysztof, który przez lata zbierał doświadczenie w różnych krajach. Pracował w znanej restauracji w Kopenhadze, nie boi się używać sporo masła (w końcu ma być smacznie!) i ma wiele pomysłów (zdradził nam sekret o palonej białej czekoladzie, ciekawa jestem czy znajdzie się ona w kolejnym menu?)
Na naturalnych produktach oparta jest kuchnia – nie ma tu półproduktów w proszku ani pójścia na ustępstwa. Wszystko przygotowane jest tu od podstaw. Zatem jest nie tylko smacznie, ale i zdrowo. Lub na odwrót: jest smacznie, bo naturalnie :)
W menu są niezapominajki, czyli startery. W karcie można znaleźć m.in. piklowane młode ziemniaczki z twarożkiem i pastą z pieczonego bakłażana, tostowaną bruschettę z kaczką i konfiturą z czerwonej cebuli. Spróbowałam pieczywa wypiekanego na miejscu z tapenadą z oliwą i kaparów z grillowanym porem i z czosnkiem niedźwiedzim. Bardzo smaczne czekadełko przed kolejnymi daniami.
Kolejnym daniem była zupa krem z młodych ziemniaków z chrzanem, podana w butelce, z chipsami z szynki długodojrzewającej, rzodkiewką i młodymi pędami groszku. Zupa gęsta, kremowa, podejrzewam, że sycąca. Gdybym mogła, zjadłabym cały talerz (niestety nie mogę jeść ziemniaków, ale oczywiście nie mogłam się oprzeć i skosztowałam :)).
Danie główne było obłędne, w każdym calu. Po pierwsze, zamiast ziemniaków była zapiekanka gratin… z selera. W dzieciństwie, moi rodzice co roku jeździli do Francji, skąd mama przywiozła przepis na zapiekankę gratin dauphinois – zwaną u nas w domu „ziemniakami po francusku”. To jeden z moich ulubionych smaków dzieciństwa. W „Nigdy nie zapomnę” podane z selera, czyli w postaci, jaką obecnie mogę jeść. Na gratin podane były policzki wołowe robione metoda sous vide, do tego puree ze szpinaku i obłędny sos. Sos demi-glace – specjalność kuchni francuskiej za sprawą Escoffiera (polecam książkę „Białe trufle„), czyli brunatny sos powstały ze zredukowanego bulionu z pieczonych kości. Jak się dowiedziałam, 2 litry tego sosu powstało po zredukowaniu 30litrów bulionu! Nic dziwnego, że smak był tak głęboki i niezwykle aromatyczny.
Na deser podano czekoladowy fondant z włoskimi lodami, serkiem, jadalną ziemią. Do dekoracji użyto bratków – jadalnych kwiatków. . Tak jak w przypadku zupy, nie mogłam zjeść całego deseru (cukier :( ), ale oczywiście spróbowałam i fondant był pyszny. W niczym nie ustępował podobnemu deserowi w restauracji Mosaiq (recenzja wkrótce), różnicą jest jedynie cena – w „Nigdy nie zapomnę” jest 2 razy tańszy.
Na koniec nalewka robiona przez gospodarzy. Cytrynowa, z paloną cytryną i bazylią – niezwykle aromatyczna, nie za mocna, rzekłabym, że wręcz idealna :)
W tygodniu do godz.15:00, poza menu będą zestawy lunchowe. Kto pracuje w pobliżu, jest szczęściarzem :)
Ile kosztuje taka przyjemność?
Za niezapominajki zapłacicie po 7zł, zupa również w tej cenie, zupa rybna z krewetkami kosztuje 14zł. Przystawki 12-19zł. Dania główne, do wyboru 6 w karcie, od 19zł do 42 (za grillowany rostbef), desery ok. 12zł. Są również dania dla dzieci (po 12 zł): makaron zapiekany z serem i panierowane paluszki z kurczaka z sosem pomidorowym.
Brzmi niewiarygodnie?
Sprawdźcie sami. Jest klimatycznie i baaaardzo smacznie :) Obsługa stara się jak może (póki co popełniając małe błędy, informując, że zapiekanka jest z pora, a nie z selera, czy też mająca sprzeczną informację, jaki ser jest w makaronowym daniu dla dzieci) i wierzę (zaryzykuję nawet, że jestem tego pewna), że wraz z kolejnymi klientami, dojdzie do perfekcji.
Trzymam kciuki, aby ta nowa restauracja zyskała jak najwięcej entuzjastów, dzięki którym będzie mogła się dalej rozwijać :)
Nigdy nie zapomnę
ul. Zwycięska 14f
Wrocław
godziny otwarcia: 11:00-23:00
edit:
Wróciłam tu po 4 dniach od otwarcia, środek tygodnia i wszystkie miejsca zajęte! Pozostaje pogratulować! :)
Tym razem kosztowałam kaczkę x3 ;) Na początek bruschetta z kaczką i konfiturą z czerwonej cebuli, (rewelacja!) potem sałatka z kaczką i jajkiem w koszulce (trochę zabrakło mi sosu) i kaczkę confit z risotto groszkowym (super). Na deser lodowy mus – pycha (dziękujemy!)
Drugie menu – sezonowe, pełne szparagów, rabarbaru, truskawek
3 komentarze
Emila says:
ooo! będe przejazdem to zaraz wstępuję :) Dzięki :) super
Patryk says:
beznadziejna obsługa,jedzenie też takie sobie nic nadzwyczajnego,po zupie miałem zgagę ..nie polecam a wręcz namawiam na omijanie szerokim łukiem
ola_ak says:
a ja szczerze polecam :))) byłam dziś i pójdę jeszcze wielokrotnie. Trafiłam tam przez przypadek ale zachwycona jestem: połączeniem smaków, sposobem podania, atmosferą i obsługą. Tak dobrej, lekkiej, przemyślanej kuchni już dawno nie miałam okazji skosztować. Dlatego musicie się tam koniecznie wybrać aby ocenić sami :) dla mnie rewelacja