Od pewnego czasu moja ulubiona propozycja śniadaniowa. Sycąca, łagodna dla porannie rozleniwionego żołądka. Pachnie cynamonem i prażonymi orzechami albo migdałami. Potrzebowałam czegoś, co po letnim przesycie zastąpi mi owsiankę. Kasza jaglana sprawdziła się idealnie,kryje w sobie sporo skrobi, która dodaje energii. Do jesiennych chłodnych poranków pasuje wyśmienicie.
Najczęściej gotuję ją tylko w wodzie, ale ostatnio siostra zażyczyła sobie, by zmiękczyć kaszę mlekiem. Jest wtedy nieco łagodniejsza, choć pulchniejsza. Ja wolę wersję minimum, sypką, nawet taką nieco twardą, która mięknie pod wpływem miodu i bakalii. Gorąca kasza przełożona do plastikowego pudełka lub słoiczka długo nie oddaje ciepła i dlatego można ją zabrać do pracy czy szkoły na drugie śniadanie.
Składniki:
- szklanka kaszy jaglanej
- garść orzechów włoskich
- garść migdałów bez skórki
- pół łyżeczki sezamu
- łyżeczka suszonej żurawiny
- szczypta cynamonu
- łyżeczka miodu
- łyżeczka masła
Kaszę przepłukać, osuszyć, uprażyć przez chwilę na suchej patelni. Przesypać do garnka, dodać 2 niepełne szklanki zimnej wody, masło i na małym ogniu gotować, aż kasza wchłonie wodę – około 10-15 minut. Orzechy, migdały i sezam krótko prażyć na suchej patelni. Gorącą kaszę przełożyć do miseczki. Wymieszać z bakaliami i miodem. Oprószyć cynamonem.
Do kaszy pasują też rodzynki, słonecznik albo pestki dyni. Można zetrzeć do niej również jabłko.