Regularnie dostaję prośby o kulinarną mapę Wrocławia,  którą należy turyście zaglądającemu do naszego miasta podążać. Pojawiają się też zarzuty, że opisujemy miejsca warte smakowych rozkoszy w Europie czy na świecie, a o tym, co najbliżej naszym sercom milczymy:) Nadrabiam więc zaległości. Na początek spis, który przygotowałam kiedyś wymagającemu  degustacyjnie  koledze. Wrócił Wrocławiem zachwycony:)

 Ostatnio miasto obserwuję z dystansu i odnoszę wrażenie, że Wrocław   kulinarnie ciągle jest na początku swej drogi.    To absolutnie nie zarzut, bo widać  coraz jaśniejsze światełko w tunelu. Miejsca, które się otwierają, szczególnie poza Rynkiem,  sprawiają przyjemne niespodzianki.  Ponieważ miasto  kocham miłością ogromną, nie tracę wiary, że jeszcze trochę, a    to  do Wrocławia, a nie    oddalonego  o zaledwie 3 godziny jazdy   Berlina będzie kierowało się zmysły na kulinarną rozpustę:)

 Na razie moja subiektywna mapa/refleksja  gastronomiczna Wrocławia prezentuje się tak:

Na początek gorzkie spostrzeżenie – podobnie, jak w innych miastach,  furorę robią u nas lokale w stylu kultowych warszawskich Zakąsek – Przekąsek. Nadmiar bywa nudny i choć jest tam tanio, brak zaskoczenia.  Jeśli ktoś jednak nie jest w stanie oprzeć się pokusie, to niech zajrzy na tatarta do   METY na Odrzańskiej.  Całkiem  niezły, a lokal ma  bardziej rozbudowane menu. Oraz większą przestrzeń.

Droższe: ale w porównaniu do Warszawy ceny do przełknięcia:)

PRZYSTAŃ – przy moście Uniwersyteckim, nad samą Odrą, szczególnie przyjemna po zachodzie słońca, uroczy widok na podświetlony gmach Uniwersytetu. Jedzenie we włoskim stylu, bardzo dobre pasty i sałatki. W czwartek owoce morza. Pyszne tiramisu. Zabieram tam zawsze gości z Warszawy:) Ostatnio byłam  w Przystani  na ślubie, trzymają poziom. No i ten blask uczelni :) Latem koniecznie stolik na zewnątrz. Można obserwować sunące po Odrze łódki.

POD GRYFAMI na Rynku, róg Mikołaja

Warto wejść chociażby na herbatę, dla pięknych wnętrz.  Dwa poziomy w dół do piwnic, zachowanych w przedwojennym niemieckim klimacie. Stali klienci dostają swoje  filiżanki, z prawdziwej porcelany. Czekając na swojego właściciela,  stoją w kredensie, goście mogą jedynie podziwiać:( Długo  trwa  przygotowanie jedzenia, niezbyt duże porcje, ale wszystko robią na miejscu, co się czuje. Obok właściciele mają antykwariat. Jak zostanie pieniędzy po posiłku, wypada zajrzeć, bywają prawdziwe perełki.

LA SCALA

w dwóch wariantach tych samych właścicieli, uwielbiam, był czas, gdy całe lato tam spędzałam:)

– deserowo  kawiarnia La Scala – plac Solny

najlepsze lody w mieście, tort bezowy z malinową polewą koniecznie, rewelacyjne torty, słabsze kawy

– jedzeniowo – La Scala   na Rynku  przy Feniksie

jedna z pierwszych porządnych wrocławskich restauracji. Właściciele przez lata pracowali w Niemczech, gdzie zaprzyjaźnili się z włoską rodziną, która ich zainspirowała do otwarcia knajpy. Na miejscu Włosi robią makarony,( widziałam na własne oczy)  pieką chleb (pyszna bagietka z masłem czosnkowym), aromatyczne zupy. Przyjemny klimat. Obrusy w kratę i tylko mężczyźni w roli kelnerów. Warto.

POD PAPUGAMI

W samym sercu Wrocławia, w ratuszu. Wieczorami możemy trafić na jazzowy koncert. Przepyszne sałatki, moja ulubiona to z kozim serem i kurkami. Duży wybór makaronów, ryb i mięs wszelakich. Nigdy nie zawiodłam się tam na jedzeniu. Tiramisu warte polecenia, pyszne i duża porcja. Od lat ta restauracja trzyma poziom.

TANIEJ :

POGADUCHY – otwarte niespełna od miesiąca, a już zyskało moje uznanie :) Lokal mieści się na Szwedzkiej i warto pojechać tam na… pogaduchy przy kawie i pysznym cieście. Można również zaspokoić apetyt makaronami czy kanapkami. Czekając na kogoś  warto spokojnie poczytać książkę – tych  w lokalu jest dostatek :) Na zaostrzenie apatytu informacja, że za wieczór przy kilku  sycących przekąskach  kosztuje tam jakieś 30 złotych.Przeczytajcie naszą recenzję

BLT – na Ruskiej, w miejscu dawnej Pastelowej. Świetny wystrój, na szczególne uznanie zasługuje duży stół, przy którym dosiadają się kolejne osoby. Pyszne polędwiczki, a przede wszystkim duży wybór burgerów i wszelakich kanapek. Smacznie i ceny przyjazne dla portfela :)

ZŁE  MIĘSO  – Wita Stwosza – na przeciwko Banku PKO, koło salonu sukien ślubnych

Knajpa w barowym, alternatywnym stylu ze szwędającym się psem:) Dobre przekąski i zupy, menu wegetariańskie, choć smakowo nierówne. Takie trochę chybił trafił, ale jak już trafił, to tak, że chce się wrócić.

TOSTY u Witka. Od 32 lat w tym miejscu, robi ten sam właściciel. ( początek ul Wita Stwosza, idąc od Rynku) Absolutnie  KULTOWE. Za 7 zł z ogórkiem i keczupem. Dużo nadzienia, każdy Wrocławianin   je poleci:)))

5 minut od Rynku rozciąga się ul. Włodkowica – to ulica w dzielnicy  Czterech Świątyń, która powoli staje się takim mini Kazimierzem, rekonstrukcja trwa zaledwie od kilku lat, inną z jej  ciekawostek jest ul. Świętego Antoniego – gdzie do niedawna były same zakłady pogrzebowe.

ULICA WŁODKOWICA -gdzie jada się  coraz pyszniej:)

Warto zjeść śniadanie ( tanie i obfite) albo napić sie herbaty w MLECZARNII. ( Włodkowica 4)  Klimatycznie zaciemnione miejsce, a na zewnątrz letni ogórdek  na placu przy Synagodze. Tak tylko we Wrocławiu:)  Przyjemne na wieczorne posiedzenia przy kolejnym piwie. Bardzo dobre domowe  ciasta   i koktajle. Te z alkoholem i bez. Zimą koniecznie czekolada. Rozpala zmysły.

Tuż za jest żydowska knajpa SARAH

Fanom podrobów  – polecam gęsi pipek z cebulą. Rarytas i mój hit. Bywa niezła szpinakowa z fetą i czulent. W sezonie dobry chłodnik.

ARMINE

Bogusławskiego 83 (w nasypie kolejowym, co ma urok, bo dudni nieźle, tuż obok galerii Arkady, 10 minut pieszo od Rynku)

Wystrój i duchota zniechęcają,  knajpa  niewielka, ale oryginalne smaki. Przy barze grill, gdzie na bieżąco robią szaszłyki i doprawiają swoimi przyprawami (polecam) Świetne sosy, wino i cenowo przyjemnie. Prowadzą to Ormianie, więc jest autetntycznie i naprawdę dobrze karmią:)

Przez lata dawałam się ponieść złudzeniu, że w MEXICO Barze poznaję prawdziwe menu Latynosów. Pobyt w Meksyku brutalnie zweryfikował moją ocenę, bo to, co oferują przy na początku  Rzeźniczej (idąc z Rynku)  poza nazwami niewiele ma wspólnego z tym, co jedzą w Ameryce Łacińskiej. Mimo tego z przyjemnością do Mexico Baru nadal zaglądam na tortille ze szpinakiem albo żółtym serem  skąpane w śmietanie  ( w Meksyku niespotykane). Zawsze jest przyjemnie, tanio, szybko i choć zupełnie inaczej niż   w nazwie – smacznie.

Inne:

SPIÅ»

Najstarsza wrocławska  restauracja – już w średniowieczu tam karmili, ale  się pogorszyło:)  Za to koniecznie na PIWO – robią na miejscu, szeroki  wybór aromatu, moje ulubione jęczmienne i miodowe,  do każdego kufla kanapka ze smalcem i ogórkiem.  Letni ogródek niezmiennie robi furorę, o miejsca bywa trudno.

CAFFETERIA ROSSA

Nieco poza centrum, między główną sceną Teatru Polskiego, a popularnym targiem na pl. Zielińskiego. Urocze miejsce z pyszną kawą. Napój parzony osobiście przez właścicielkę  może być z dodatkiem lawendy albo, jak w nazwie – róży. Nie polecam tym, co na diecie, bo deserom Natalii absolutnie nie da się oprzeć. Kremowe tiramisu, sernik malinowy, beza, rozpalają zmysły już samym lśniącym  widokiem. Na śniadanie delikatne  kanapki i sałatki. Ciekawe koktajle, też autorskie kompozycje właścicielki. Miejsce stworzone z pasji, co się czuje, nawet pośpiesznie zamawiając zwykłe espersso.

CENTRAL CAFE

Specjalnością tego miejsca są bajgle. Poza bajglami można zjeść tu wszelakie owsianki, jajka oraz można napić się dobrej kawy. To idealne miejsce na śniadania, zarówno weekendowe (w sobotę i niedzielę otwarte od 9:00), jak i biznesowe (w tygodniu czynne od 7:00), Jest tu cicho, spokojnie, nikt nie popędza, obsługa pomaga, nie przeszkadza :) To miejsce, jakich zawsze zazdrościłam w Berlinie. Więcej dowiedzie się, czytając naszą recenzję

Central Cafe

WYDAWNICTWO

Jeśli lubicie książki, to to miejsce spodoba się Wam :) Głównie tematyka związana z Dolnym Śląskiem i Fotografią. Część można kupić, część jest tylko w „czytelni”, niedostępne nigdzie indziej. Można napić się pysznej kawy lub piwa – co kto woli. Zimą polecam herbaty, bo wybór spory. Latem z kolei stoliki na zewnątrz, choć wnętrze jest tak klimatyczne, że nie chce się wyjść. Idealne miejsce na pogawędki, gdzie muzyka nie zagłusza myśli :)

Na wieczorną imprezę:

PASAÅ» NEPOLDA

(5 min od Rynku zaułek- podwórko, gdzie w kilku sąsiadujących kamieniach są lokalne z muzyką i alkoholem, tańce na barze i takie tam, przechodzi się  bezboleśnie z jednej do drugiej, Niebo, Bezsenność, Droga do Mekki)

MANIANA – lokal na 2 piętrze w kamienicy – ul. Mikołaja, przy Rynku

Mam słabość, bo to moje studenckie wspomnienie. Czujesz  się tam, jak u znajomego w mieszkaniu na prywatce, tylko gości nieco za dużo, więc zdarza się oczekiwanie na klatce schodowej. Ostatnio wróciłam tam na zakończenie wieczoru panieńskiego. I miałam wrażenie, że czas, jakby się zatrzymał. Przez lata nic się w Manianie nie zmienia. Jakby zmiany miały być dopiero juro:)

Na dole w tym podwórku jest Nagi Kamerdyner, dobry na piwo i przekąski. Tam można zakończyć nocną imprezę np. tatarem :)

SZAJBA

Na Św. Antoniego, w niepozornej bramie. Podobnie jak w Mańanie, można potańczyć do rana. W zasadzie to takie 2 miejsca we Wrocławiu, które można polecić. Jak o czymś nie wiemy, to napiszcie :) Świetne mojito tu mają, duży wybór drinków. Ściany zdobią stare radioodbiorniki i lampki Haribo. Poza nocnym życiem, można tu również przyjść na śniadanie i dobrą kawę. Jest tu ogródek (z kocami polarowymi, jakby komuś było chłodno), chwilowo pomniejszony ze względu na remont okolicznej kamienicy, ale jest :)

Lista będzie się wydłużać, już niebawem szukajcie kolejnych polecanych przez nas wrocławskich miejsc:) Smacznego pobytu we Wrocławiu!

 


PolecamyRestauracjeWrocław od kuchni
Author: Sylwia

Get Connected

    16 komentarzy

  1. dawny_basik says:

    Jak to dobrze, że gusty są różne, dzięki temu na rynku gastronomicznym utrzymują się nie tylko najmodniejsze restauracje. Osobiście jak ognia unikam La Scali, w której obsługa zraziła mnie skutecznie do tej restauracji, za to uwielbiam włoskie dania serwowane w Novocainie. Bardzo lubię Armine na niedzielny rodzinny obiad, ale już Pod Papugami wg mnie jest przerostem formy nad treścią, chociaż faktycznie karmią gości smacznie. Wiele dobrego słyszałam o Złym mięsie, ale jeszcze tam nie byłam.

    • Sylwia says:

      Basik – a masz jakieś swoje ulubione miejsca, do których wracasz z przyjemnością?Powstaje teraz tyle nowych, że chętnie poznamy inne niż te, które tu polecamy.

  2. Bee says:

    Jak kiedyś będę wybierac się do Wrocławia muszę przeczytać powonie ten wpis :) chetnie wybrałabym się na lody do La Scali, zawsze jak odwiedzam jakies miasto muszę skosztować w nim najlepszych lodów :D

  3. Salomea says:

    W Mleczarni pyszna kawa, a z mojej ostatniej wizyty we Wrocławiu pamiętam jeszcze bardzo dobre naleśniki „francuskie” niedaleko wydziału antropologii (nie kojażę nazwy ulicy xD). Proste, niedrogie, chrupiące i po brzegi wypełnione farszem ;)

  4. dawny_basik says:

    Oczywiście, że mam. Na przykład wspomniana Novocaina (nie pisaliście tutaj o niej), bardzo lubię francuskie Le Bistrot Parisien. Niestety wiele dobrych miejsc zniknęło już bezpowrotnie, a inne po pewnym czasie obniżyły loty i przestały być tak smakowite. Był czas, że całkiem dobrze można było zjeść w eleganckiej scenerii w Wieży Ciśnień, ale na piętrze w restauracji a nie barze. Podobno ostatnio już bywa z tym różnie.

  5. Agata says:

    Le Bistrot Parisien to było niegdyś moje ulubione miejsce :) Jednak po remoncie zupa cebulowa nie smakowała już tak samo. Nie wiem, czy zmienił się szef kuchni, ale Bistrot sprzed paru lat wspominam o niebo lepiej :) Mieli wówczas pyszna wołowinę w sosie serowym, dobre tarty i moją ulubioną sałatkę z serem kozim.

  6. lukaszow says:

    Fajnie ze drylujecie wroclawskie restauracje, ale czy znaci (mozecie polecic) dobre sklepy we Wroclawiu lub w okolicach gdzie mozna kupic swieze „elementy” do obiadu? …np. krolika czy kaczke, jakies domowe dzemy i inne prztwory, domowe wina…. Mam wrazanie ze ten rynek moglby sie lepiej rozwijac (tak jak np. we Francji). Znacie takie sklepy/sklepiki?

    • Sylwia says:

      Tak, już niebawem u nas taki opis się pojawi. Domowe przetwory, chleby i inne smakołyki są na jarmakru ekoologicznym na plac Solnym teraz.

  7. Agata says:

    znamy, i to bym będzie wpis niebawem :)
    tak na szybko to:

    – królika/ udziec jagnięcy polecam w Hali Tęcza na Szybowcowej
    – przetwory, sery eko, kabanosy z jelenia, wędliny bez konserwantów z Rogoża, pieczywo na zakwasie w Jem Co Dobre na Trawowej 59B
    – sery kozie, chleb na zakwasie co tydzień w niedzielę „Na Młynach” – targ kolo korony
    – sery eco, warzywa eco co tydzień w sobotę w Falansterze na Antoniego
    – świeże zioła – codziennie z balkonu :)
    – duzy wybór warzyw: warzywniak na Nowym Dworze przed Halą Strzegomską „Świat Warzyw” (obecna nazwa to chyba „Avocado”) – zdecydowanie mój ulubiony sklep :). Do tego nieśmiertelna Hala Targowa i wspomniana Hala Tęcza

  8. Marianna says:

    Wracając do restauracji – ja pasjami chadzam do japońsko-koreańskiej Darei przy Kuźniczej, koło Uniwerku. Fakt – wystrój niespecjalny, ale jak już ktoś zostanie i spróbuje potraw, to przyjdzie znowu.
    Bardzo miła atmosfera, przesympatyczny koreański szef kuchni, panie kelnerki od lat te same, ceny – jak na sushi – do wytrzymania. Niedawno zakochałam się w łososiu grillowanym przez dosłownie parę sekund na sałatce z glonów:)

    W Pod Papugami rzeczywiście dają dobrze zjeść. Też przepadam za rzeczoną już sałatką z kozim serem i kurkami. Pyszny też tatar z łososia. Różne roladki mięsne smakowite. Dość drogo.

    W Złym Mięsie bardzo smakował mi kozi ser z warzywami z pieca. Mniam.

    Sushi 77 we Wrocławiu w bodajże 3 miejscach, najlepsze w Pasażu Grunwaldzkim, codziennie mają jakąś sympatyczną, małą promocję:) Bardzo dobre zupy!

    A jak chodzi o desery, to koleżanka zaprowadziła mnie raz do Zielonej Wróżki (chyba ul. Rzeźnicza), gdzie jadłam najpyszniejsze w życiu ciasto czekoladowe na ciepło, z małą porcją prawdziwej bitej śmietany i nutą konfitury wiśniowej. Następnym razem knajpka była już zamknięta na dobre:(

    Nie masz większej przyjemności, niż zjeść dobrze na mieście:) Pozdrawiam wrocławskich smakoszy!

    • Agata says:

      Marianna, przypomniałaś mi, że muszę uzupełnić listę o kilka nowych pozycji :)
      co do sushi 77 to trudno się z Tobą nie zgodzić – uwielbiam, zwłaszcza czwartkowo-piątkowe promocje :)
      O Darei nie słyszałam, zatem dodaję do listy miejsc do odwiedzenia!

  9. evek says:

    Dodalabym „Dwie Malpy” na Ruskiej. Mikroskopijna, przytulna kawierenka. Moze nie najlepsza kawa w miescie, ciasta z Kao Pattiserrie przywodza na mysl domowe. Lubie to miejsce za atmosfere. Szczegolnie stolik w witrynie, gdzie mozna zapasc sie w fotel i obserwowac przechodzacych ludzi. Obsluga tez mega. Od razu czlowiek czuje sie tam jak staly gosc :)

  10. burger says:

    Fajnie, że Wrocław tak się rozwinął kulinarnie. Wpis ma już kilka ładnych lat i od tego czasu powstała na prawdę niezliczona ilość nowych miejsc gdzie można dobrze zjeść. Może jakieś nowe podsumowanie miejsc we Wrocławiu gdzie warto zjeść?

    • Agata says:

      zdecydowanie by się przydało, bo to zestawienie wyglądałoby zupełnie inaczej :)
      jak tylko znajdę czas, chętnie napiszę :)