Il Porton Roso w Pizie, urocze miejsce na obiad!
Skryta w gąszczu tak wąskich uliczek, że przez niektóre trudno się przecisnąć nie ma żadnego drogowskazu ani kelnerów wystających przed nią i podtykających pod nos menu nachalnie zapraszając do środka. Nie widać tez zeschniętej pizzy, która dość skromnie, jak na Włochy prezentuje się przed wejściem do każdej restauracja, jako obietnica fantastycznego posiłku. Są za to czerwone drzwi wyklejone nalepkami kolejnych gwiazdek Michalina i to one nieśmiało podpowiadają, że to właściwe miejsce na obiad.
Niewielka, wypełniona zaledwie pięcioma stolikami w pierwszej sali i kilkoma kolejnymi w drugiej osteria. Przy każdym z nich goście. Pomiędzy nimi z lekkością pokonując te małe przestrzenie krąży rozbawiona korpulentna signora. Jest tuż przed siestą i cierpliwie prezentuje sekrety swojej kuchni. Te z propozycji dnia wypisane kreda na czarnej tablicy, która klienci obejmują wzrokiem łapczywie i te zapisane w tradycyjnej karcie. Po włosku wszystkie brzmią kusząco.
Gdzieś za uchylonymi drzwiami kuchni kryje się popisowe danie ribollita. Gęsta zupa charakterystyczna tylko dla tego regionu Włoch. Smak owoców morza przyćmiony słodyczą marchewki i chrupkością cukini. Wszystko to wymieszane z ziemniakami, odrobiną soli, pieprzu w garnku albo na patelni spędziło we własnym towarzystwie, mieszane i podgrzewane zgodnie z tradycją wiele razy długie godziny. Smaki przenikają, nie ma równowagi, ale nie o nią tu chodzi. W niewielkiej miseczce nieatrakcyjna dla oka, oszałamiająca dla podniebienia konsystencja przypominająca leczo – ribollita. 10 euro kosztuje porcja, której resztki wytarte zostają podanym wcześniej w wiklinowym koszyczku fokaccio. Splendido. Teraz zasłużona nakarmieniem kilkudziesięciu, a może i więcej tego przedpołudnia osób siesta.
Drugim daniem, choć w karcie zaznaczonym jako primo są ravioli z dorszem. Podobno trafiają na nie tylko ci, którzy maja szczęście, bo menu zależy od rezultatu połowów. Niewyobrażalnie lekkie ciasto, jest tak cienkie, że z duma prezentuje ukryty pod nim farsz. Zmielone plastry dorsza z czarnym pieprzem i rozmarynem. Otoczone zaledwie kilkoma kroplami klarowanego masła z wierzchu obficie posypane kawałeczkami ryby i listkami ziół. To są Włochy w najpiękniejszej postaci. Rozgrzana słońcem Toskania, skapana w kroplach ciepłego deszczu Piza. Intensywność doznań, maksymalna, nie ma miejsca na stany pośrednie, jest tylko zachwyt i z każdym znikającym kęsem coraz bardziej nurtujące pytanie, czy można to powtórzyć, a jeszcze lepiej, odtworzyć kilka tysięcy kilometrów dalej, w domowej polskiej kuchni?
Uśmiechnięta skromna signora pieczowicie strzegąca swojego kuchennego archiwum dolewa z karafki białego schłodzonego wina. Nie domaga się oceny, ona ja widzi na pustych talerzach i oblizywanych w poszukiwaniu chociażby jeszcze malutkiej kropli smaku wargach. Po naszym posiłku przekręca mosiężny klucz w drewnianych drzwiach i zaprasza na kolejna porcje wrażeń po 19.
ADRES:
Via Porton Rosso, 11 (Piazza S. Omobono), 56100 Pisa, Italia
tel. 050 580566